menu

niedziela, 26 października 2014

TWAROŻEK ZE ŚLIWKĄ

Najbardziej nie lubię piątków. Wszyscy moi znajomi wracają do domu na weekend. W szatni na uczelni stoi pełno walizek i gdy wchodzę na mój wydział, mijam tłumy spieszących się studentów na pociągi i pksy. Chyba zaczynam być monotonna, prawda? Na szczęście jakoś przetrwałam do niedzieli i wszystko wraca do normy. 

Dzisiaj (w niedzielę!) wstałam o 6 rano. Szkoda, że nie przestawiamy zegarków co weekend. Postanowiłam zaserwować sobie prawdziwie jesienne śniadanie. Cynamon, śliwki, gorąca herbata z gruszką. W trakcie śniadania przeglądałam nasze książki kucharskie. I tak trafiłam na dedykację w książce "Dobra Kuchnia"  z 1972r.

"Choć pyskatej, ale jednak bardzo miłej Ali,
w piątą rocznicę ślubu,
aby dobrze dokarmiała męża
ofiarowują tę książkę koleżanki z pracy
Łódź, 10.06.1972r "


A tutaj przepis na twarożek ze śliwkami:

Składniki:

200g twarogu
2 płaskie łyżeczki cukru brązowego
0,5 łyżeczki cynamonu
6-8 śliwek suszonych
śmietana/mleko

Śliwki kroimy drobno. Do twarogu dodajemy śmietanę lub mleko tak, aby miał płynniejszą konsystencję. Wrzucamy śliwki, cynamon, cukier i mieszamy.

środa, 22 października 2014

GORĄCA CZEKOLADA Z POMARAŃCZĄ


Karmelowa herbata. Białe światełka. Różowa lampka. Półmrok. Okropna pogoda- szaro i ponuro. Michael Buble w głośnikach. Przywołuję Święta.

Możecie uważać, że to głupie i infantylne, ale ja naprawdę uwielbiam świąteczne piosenki puszczane w każdym supermarkecie, bieganie za prezentami, przystrojone domy w światełka, wieńce i mikołaje, adwentowe kalendarze z czekoladką na każdy dzień i nawet tą świąteczną reklamę coca-coli. Czekam na pierwszy śnieg. I wiecie co? Jak spadnie, to będę psioczyć na zimno, lód na chodniku i odmrożone palce. Mimo wszystko, chcę już usłyszeć "Ho Ho Ho Wesołych Świąt".

Ponieważ w moim mieszkaniu nastrój świąteczny wkrada się pomału, nabrałam ochoty na prawdziwie zimowy napój- gorącą czekoladę. Dodałam do niej pomarańczę i poczułam się, jak w domu. W zeszłe święta moja sąsiadka przyniosła mi wydrążoną pomarańczę, w której była gorąca czekolada- pycha! Nie mogę się doczekać powrotu do domu. Wybaczcie, po prostu tęsknię :)

Przepis dla tych, którzy chcą poczuć odrobinę zimy.

Składniki na 3 szklanki:

2 tabliczki gorzkiej czekolady
1 szklanka mleka
3/4 szklanki śmietany 30%
1 pomarańcza
cynamon

Mleko wlewamy do garnka i podgrzewamy. Dodajemy śmietanę, kostki czekolady i lekko mieszamy, aż się rozpuści. Startą skórkę z pomarańczy i wyciśnięty sok dodajemy do czekolady. Ciągle mieszając, doprawiamy cynamonem. 



sobota, 27 września 2014

ŁÓDŹ STOLICĄ GASTRONOMII


 Na pewno zauważyliście, że przez ostatnie kilka miesięcy nie byłyśmy zbyt aktywnymi blogerkami. Nasza rozłąka (ja w Łodzi, Ania w Bydgoszczy) źle wpłynęła na to, co tu stworzyłyśmy. Przyznaję szczerze, że wyjazd na studia, zostawienie wszystkich osób, które kocham i rozpoczęcie życia w całkiem obcym mieście było najtrudniejszym etapem w moim życiu. Gdybym miała udzielić porady 19nastoletniej sobie: słuchaj ludzi, którzy Cię kochają. 

Jeżeli ktoś oglądał 500 Days of Summer, to kojarzy scenę reality vs expectations (klik). Po roku spędzonym w Łodzi mogę te dwa obrazy skonfrontować. Czy rzeczywistość mnie rozczarowała? Nie, raczej mocno zaskoczyła.

Łódź stała się dla mnie stolicą gastronomii. Po przeprowadzce spacerowałam po Piotrkowskiej szukając przeróżnych knajp. Jednak musiało minąć trochę czasu, aż odkryłam Off Piotrkowską i jej zakamarki. Odnoga ulicy Piotrkowskiej kryje w sobie kilka fantastycznych restauracji. 

Po wejściu za bramę witają nas Łódzkie Burgery opisywane przez nas tutaj. Niestety, coraz częściej świeci tam pustką. Nieco dalej stoją food trucki: KROVA z wegańskimi burgerami i Beza-krówka z lodami. Co jakiś czas w sobotę jest Eko Targ, gdzie kupuję chleb z suszonymi pomidorami lub vege kotlety. W MEG MU znalazłam afrykańskie potrawy i pyszne piwo z syropem z marakui. Do MITMI lubię chodzić na gofry i lunche. Podoba mi się wystrój i klimat, jaki panuje w środku. Zaraz naprzeciwko jest Spółdzielnia, w której najczęściej piję hipsterskie napoje typu Wostok czy Fritz Cola.

Off Piotrkowska to także miejsce dla mody. Zdarza mi się czekać na otwarcie mojego ulubionego sklepu odzieżowego Pan Tu Nie Stał, w którym najchętniej wydałabym całą pensję i jeszcze trochę.

Miejsc, do których zaglądam jest sporo. Moim nowym odkryciem jest Pasta Go, ale o nich powinien być osobny post. Przed lub po imprezie zaglądam do Zapiekarni, a najlepsze chińskie jest w HA LONG zaraz przy moim wydziale. Piotrkowska 217 to miejsce, w którym organizowany jest Łódź Street Food Festival.

Za co jeszcze lubię Łódź? Za popijanie herbaty podczas drogi do pracy. Za śniadania i obiady w promieniach słońca. Za lampki na balkonie. 


Już od poniedziałku zaczynam nowy rok akademicki w Łodzi. Wszystkim studentom życzę dużo sił i wytrwałości. 

wtorek, 3 czerwca 2014

GOFIARNIA




Za każdym razem, gdy odwiedzam Warszawę staram się zajrzeć w ciekawe kulinarne miejsca. Tym razem trafiłam do Gofiarni. 

Uwielbiam gofry, chyba wszystkim kojarzą się one z morzem i wakacjami. Razem z rodzicami każde lato mojego dzieciństwa spędzaliśmy nad naszym polskim morzem i teraz wiele bym dała za spacer po niezatłoczonej plaży, po deptaku bez ludzi handlującymi ubraniami albo zabawkami. Moje najwcześniejsze wspomnienia związane z goframi to gigantyczna ilość sztucznej bitej śmietany i wtedy wydawało mi się, że to najlepszy możliwy wariant.

W Gofiarni wybór jest ogromny. Pierwsze, co mnie zachwyciło to ciasto - waniliowe, piernikowe czy razowe. Możemy zjeść gofry na słodko lub na słono, a dodatki nie są banalne i oklepane. Możemy znaleźć propozycje, które będą dobre na kaloryczny deser, ale jedząc gofra na słono myślę, że najemy się do syta zapewniając sobie pyszny obiad. Myślę, że zdjęcia zachęcą Was do odwiedzenia tego miejsca. Ulica Puławska ma więcej kulinarnych perełek. To tam próbowałam kuchni gruzińskiej, tam znajduje się  restauracja Bułkę przez bibułkę, w której zjadłam genialny zestaw śniadaniowy. Wieczorem, tego samego dnia, staraliśmy się odtworzyć ten smak w domu.

Cieszę się, że ktoś dał gofrom drugie życie i stworzył alternatywę, którą warto docenić. Dobrze, że przestaje nam być wszystko jedno, bo to przecież "tylko" jedzenie. Coraz częściej spotykam się z inicjatywami ludzi z wyobraźnią i pasją, co napawa mnie dumą i nadzieją.




gofr z syropem klonowym, masłem i świeżym tymiankiem

gofr z czekoladą i bananami, w tyle gofr z masłem arachidowym i dżemem truskawkowym


Gofiarnia
ul. Puławska 11, wejście od Goworka
Mokotów, Warszawa

czwartek, 10 kwietnia 2014

CENTRAL COFFEE PERKS

Zanim zaczniecie czytać, włączcie i poczujcie ten klimat. 


Friends to zdecydowanie mój ulubiony serial. Około czterech lat temu znalazłam, na komputerze starszej siostry, jeden z pierwszych odcinków i tak zostałam ich fanką. Przyjaciele, pomimo upływu lat (serial ma 10 sezonów, a pierwszy wyszedł w 1994r), wciąż bawią, aż czasem śmieję się sama  przed komputerem. I oczywiście jestem zakochana w Chandlerze..


Central Coffe Perks od dawna było na mojej liście "koniecznie odwiedź", a teraz awansowało na "koniecznie wróć tam".  Miejsce niezaprzeczalnie prowadzone z pasją, z miłością do Przyjaciół. Na samym środku znajduje się pomarańczowa kanapa, czyli symbol Central Perks.

 

W kawiarni znajdziemy klasyczne pozycje kaw oraz latte z dodatkami nazywane od imion głównych bohaterów. 


Prawdziwi fani mogę spędzić tu cały dzień. Ciągle puszczane są różne odcinki serialu. Dla mnie nie mogło być lepiej: kawa, Przyjaciele i miejsce na pomarańczowej kanapie. Polecam wszystkim osobom szukającym czegoś wyjątkowego.



Bydgoszczanie (i nie tylko) wpadajcie do Torunia!

Central Coffe Perks Toruń
ul. Strumykowa 2, Toruń
facebook

niedziela, 2 marca 2014

OPONKI


Piszę notatkę, co jakiś czas wyglądam za okno, słońce pięknie świeci. Wy też czujecie już wiosnę? Dawno nie byłam tak uzależniona od sprawdzania prognozy pogody i póki co mogę spać spokojnie. Czekam na rower, spacery, dłuższe wieczory.



O ile mnie pamięć nie myli to wydaje mi się, że kiedyś można było zjeść takie na ulicy Mostowej w Bydgoszczy. Pamiętam, że zawsze gdy je mijałam to ciężko było mi przejść obojętnie i musiałam kupić paczuszkę. Teraz mam lepszą wersję. Lepszą, bo domową.

Przepis: E. Mórawska "Słodkie".

Składniki:

200 g białego sera w kostce
1 jajko
cukier waniliowy
1 łyżeczka sody
ok. 1,5 szklanki mąki (w zależności od rodzaju sera), dosypujemy stopniowo

Z podanych składników zagnieść ciasto. Nie może kleić się do rąk, powinno przypominać ciasto na kopytka.
Wałkować na stolnicy podsypanej mąką, by nie kleiło się do wałka, o grubości ok. 3 mm. Wykrawać szklanką koła, a środek małym kieliszkiem. 
Wrzucać na gorący olej, smażyć na złocistobrązowo, patyczkiem przewracać na drugą stronę.
Przełożyć na tacę wyłożoną papierową serwetką i kiedy przestygną, posypać cukrem pudrem. 

Smacznego!

sobota, 1 marca 2014

SERNIK CZEKOLADOWY Z ODROBINĄ CHILLI


To, co dziś napiszę odstaje trochę od tradycyjnych tekstów, do których część z Was mogła już przywyknąć. Zazwyczaj daleka byłam od dzielenia się osobistymi sprawami.
Dziś obserwowałam, jak moja koleżanka miała robiony próbny ślubny makijaż. I choć byłam odrobinę zaspana i być może niewiele było po mnie widać to jestem bardzo wzruszona. Teraz, gdy wspominam nasze wspólne wakacje w Hiszpanii to wszystko wydaje mi się nieprawdopodobne i magiczne. Wtedy dalekie nam było wybieranie sukni ślubnej czy decydowanie o liczbie gości.
Być może to nieodpowiednie wyznania jak na obecne czasy, w których relacja z człowiekiem jest niekiedy wytworem emotikonek i zbiorem wymienionych e-maili, bo brak nam czasu na spotkanie. Kiedyś napisałam takie zdanie: "Wszystko, co mam jest zasługa tych, których kochałam i tych, którzy mnie kochali.". I dziś się pod tym podpisuję.

Ten sernik też jest taki. Przygotowywany wspólnie, wieczorem, tak jak lubię najbardziej. Spędzenie czasu w kuchni było szansą na odklejenie się od ekranu komputera i cieszenie się sobą. Dziś brakuje mi tylko jednej osoby. 


Bałam się, że sernik czekoladowy nie będzie w moim typie. Nie przepadam za lodami czekoladowymi, unikam gorzkiej czekolady, ale ten sernik jest genialny.

Składniki na spód:

opakowanie czekoladowych ciastek z dziurką (160g)
50g roztopionego masła
2 łyżki gorzkiego kako

Ciasteczka kruszymy. Do roztopionego masła dodajemy kakao i mieszamy aż nie będzie grudek, dodajemy do ciasteczek i mieszamy do połączenia składników. Taką masę wysypujemy na tortownicę (spód wykładamy papierem, a boki smarujemy masłem) i staramy się wcisnąć ciastka w dno. Wstawiamy do lodówki na czas przygotowywania masy serowej.

Masa serowa:

400 g twarogu sernikowego (użyłam sera z wiaderka, Piątnica)
400 g serka mascarpone
3 łyżki mąki ziemniaczanej
1 szklanka cukru
2 łyżki cukru waniliowego
1/3 szklanki śmietany 30%
2 łyżki gorzkiego kakao
4 jajka
200 g gorzkiej czekolady

Ucieramy w misie miksera twaróg, serek mascarpone, mąkę cukier oraz cukier waniliowy. Ważne, aby miksować krótko i na najniższych obrotach tylko do połączenia składników. Śmietankę podgrzewamy i mieszamy z kakao, a gdy odrobinę przestygnie to wlewamy masę do misy z resztą składników. Wbijamy po jednym jajku, miksujemy krótko po każdym z nich. Na końcu dodajemy roztopioną w kąpieli wodnej czekoladę (powinna być delikatnie ciepła). Wszystko z miksować na gładką masę. 

Masę wylewamy na wcześniej przygotowany spód i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 175 stopni C. Po 15 minutach zmniejszamy do 120 stopni i pieczemy przez 90 minut. Po tym czasie uchylamy lekko drzwiczki piekarnika i dajemy sernikowi godzinę na ostygnięcie. Po tym czasie możemy wyjąć sernik na blat kuchenny i zająć się przygotowywaniem polewy.

Polewa:

100 g gorzkiej czekolady
1/2 szklanki śmietany 30%
2 łyżki kakao
do smaku: chilli i cynamon (opcjonalnie)

Do garnuszka wlewamy śmietanę i wsypujemy kakao. Trzymamy przez chwilkę na małym ogniu, cały czas mieszając, aby składniki się połączyły. Zdejmujemy z ognia i dodajemy połamaną gorzką czekoladę. Mieszamy aż czekolada całkowicie się roztopi. Na końcu dodajemy przyprawy. Tutaj macie całkowitą dowolność. Ja dałam mniej więcej 1/2 łyżeczki chilli i 1/4 łyżeczki cynamonu. Choć teraz uważam, że spokojnie mogłam zaszaleć i dać więcej - najlepiej smakujcie polewę, stopniowo dodając przyprawy.

Uwagi:

1. Sernik warto piec w kąpieli wodnej. Do nagrzanego piekarnika wstawiamy na dno naczynie żaroodporne wypełnione wrzącą wodą.
2. Piekłam ciasto w tortownicy o średnicy ok. 23 cm i nie mogłam wlać całej przygotowanej masy. Zostało jej niewiele, ale jednak radzę wybrać większą blachę (minimum 26 cm).
3. Sernik ma to do siebie, że najlepiej przygotowywać go dzień przed planowanym podaniem. Zazwyczaj robię go wieczorem i wtedy całą noc sernik odpoczywa w lodówce. 

Smacznego!


środa, 5 lutego 2014

SAŁATKA Z ŁOSOSIEM NA SŁODKO

Ostatnio szarpnęłam się na zakup poważnej lektury "Odżywianie da zdrowia" Paula Pitchforda. Sięgam po nią w wolnej chwili (czyli w przerwach między pracą, a nauką do sesji). Zainspirowała mnie do zwrócenia większej uwagi na to, co jem i właśnie dlatego dziś przygotowałam sobie sałatkę z łososiem.

Wszystkim, którzy zmagają się z sesją lub ze zbliżającą się maturą, polecam właśnie takie sałatki. Pełno w nich witamin, niezbędnych podczas zwiększonego wysiłku. Wyczytałam również, że marchew działa oczyszczająco przy dolegliwościach związanych z trądzikiem. 
 

Składniki:

3 duże liście sałaty lodowej
2 małe lub 1 duża marchew
1 małe jabłko
100g wędzonego łososia
garść pestek słonecznika
pół pomarańczy
1łyżeczka oleju rzepakowego lub oliwy
Sałatę myjemy i rozdzieramy. Na tarce o grubych oczkach ścieramy marchew i jabłko ze skórką. Układamy na talerzu, na górę kładziemy łososia, posypujemy pestkami i polewamy sokiem z pomarańczy (wyciskamy tak, jak cytrynę) i olejem. Doprawiamy pieprzem.


Życzę owocnej nauki! ;)

wtorek, 4 lutego 2014

CIASTO MARCHEWKOWE


Nigdy nie przypuszczałabym, że będę przygotowywać ciasto, w którym są marchewki. Kilka razy wybierałam je w kawiarni, ale ani razu nie byłam dostatecznie zmotywowana by zrobić je samodzielnie w domu. Ile bym nie zjadła to kompletnie nie mam dość. Od dziś mam mnóstwo czasu, więc mam nadzieję, że i wy i ja nie będziemy się nudzić. Część znajomych wraca po sesji do domu i cieszę się, że będzie dla kogo piec i gotować. Luty to będzie miesiąc pełen kulinarnych podróży.

Przepis pochodzi z mojej ulubionej książki Elizy Mórawskiej "Słodkie".

Składniki:

4 jajka
250 g drobnego cukru
180 g masła, stopionego i ostudzonego
300 g mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody
2 łyżeczki cynamonu
2 łyżeczki przyprawy do piernika
400 g marchwi, obranej i startej na tarce
1 tabliczka (100 g)mlecznej czekolady, posiekana na małe kawałki

Temperatura: 180 stopni
Keksówka (24 cm) nasmarowana masłem i wysypana bułką tartą.

Jajka utrzeć z cukrem, następnie dodać stopione masło i wymieszać. Mąkę, proszek, sodę, przyprawę do piernika i cynamon wymieszać w misce, a następnie połączyć z jajkami. Na końcu dodać tartą marchew i posiekaną czekoladę. Wymieszać łyżką.

Keksówkę nasmarować masłem i wysypać bułką tartą. Przelać ciasto do formy i wstawić do nagrzanego piekarnika na 50-60 minut.

Pozostawić w formie na ok. 15 minut, następnie przełożyć na kratkę kuchenną do całkowitego ostygnięcia.

Smacznego!



środa, 29 stycznia 2014

HERBATA ZIMOWA


Dziś będzie super krótko, bo przyznam szczerze, że trochę się wkopałam wpisem na fejsie, w którym zapewniam, że wpis o herbacie będzie dziś wieczorem. I tak powoli obserwowałam jak rosną lajki i czułam presję. Niech Wam będzie.
Akurat teraz mam przyjemniejsze rzeczy do roboty, wiecie - sesja i te sprawy. Mam nadzieję, że nie marzniecie za bardzo, polecam nie wychodzić z domu i przeczekać do wiosny.

Herbata jest prosta, banalna, nie ma w niej nic trudnego i jest to naprawdę ostatnia deska ratunku w tej koszmarnie smutnej porze roku, jaką jest zima. 

Składniki:

herbata
korzeń cynamonu
pomarańcza
imbir
miód

Do szklanki wkładamy odrobinę imbiru w plasterkach (ja dodaję dwa plasterki), plaster pomarańczy, kawałek cynamonu, czarną herbatę wsypuję na sitko i zalewam gotującą się wodą (jeśli chcecie możecie po prostu włożyć na troszkę herbatę w torebce). Na sam koniec dodaję dwie łyżeczki miodu.

Prawda jest taka, że możecie dodać do niej co chcecie. Ja czasem dokładam na przykład miętę albo rozmaryn. 

Na zdrowie!

niedziela, 19 stycznia 2014

SERNIK KAJMAKOWO - MIGDAŁOWY



W Poznaniu w Cafe La Ruina zakochałam się w sernikach po uszy, miłość na wieki - serio. Gdybym mogła to spędzałabym swoje życie na Śródce. Pamiętam swoją wizytę tam. Naczytałam się tyle dobrego o tym miejscu, że miałam wrażenie, że biorę udział w czymś niezwykłym.A wszystko dzięki Elizie Mórawskiej, dlatego też przepis pochodzi z jej książki "Słodkie" (jak się uczyć to od najlepszych).
 

Skoro pogodziłam się z tożsamością nierozważnej i romantycznej to pozwalam sobie bez wyrzutów sumienia na skok w bok i zjedzenie w pojedynkę dużych ilości sernika. Tutaj warto zgrzeszyć, wszystko będzie wam wybaczone.


Składniki na spód:

300 g kruchych ciastek (użyłam ciastek zbożowych)
75 g masła, stopionego i ostudzonego
800 g sera kremowego, mielonego (użyłam sera z wiaderka, President)
200 g cukru pudru
2 jajka
30 g mąki ziemniaczanej

wierzch:

100 g masy karmelowej
płatki migdałów

Uwaga: ważne, by składniki na sernik wyjąć około trzy godziny wcześniej (powinny być w temperaturze pokojowej)

Temperatura piekarnika: 130 stopni
Tortownica około 24-26cm, spód wykładamy papierem, a boki smarujemy masłem

Ciastka miksujemy z masłem, wylepiamy nimi spód tortownicy wyłożonej papierem, a następnie wkładamy blachę do lodówki. Do miski wkładamy ser i miksujemy go z cukrem przez 2 minuty, następnie dodajemy po jednym jajku i na końcu wsypujemy mąkę ziemniaczaną.

Wyjmujemy tortownicę z lodówki, wylewamy na spód masę, wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy przez około 1,5 godziny - sernik jest upieczony, kiedy środek jest ścięty. Studzimy przy wyłączonym piekarniku i uchylonych drzwiczkach przez około godzinę.

wierzch

Masę karmelową delikatnie podgrzewamy, polewamy nią masę serową, posypujemy płatkami migdałów i odstawiamy do całkowitego zastygnięcie. Najlepiej odstawić sernik na 12 godzin do lodówki.

Uwaga: mój sernik był pieczony w kąpieli wodnej - na samym dole piekarnika postawiłam naczynie żaroodporne wypełnione wrzącą wodą; dzięki temu unikniemy pęknięć na środku sernika podczas studzenia



wtorek, 7 stycznia 2014

WOŁOWINA PO BURGUNDZKU



Gdy napiszę, że wołowinę po burgundzku przygotowuje się łatwo i szybko to skłamię. Ale przy takim daniu pośpiech nie jest wskazany. Warto cieszyć się zapachem wina, który czuć w całym mieszkaniu. Kilka razy specjalnie otwierałam na momencik piekarnik, żebym mogła lepiej poczuć mieszankę toskańskiego wina, mięsa, świeżego tymianku, grzybów. Z każdą chwilą nabierałam pewności, co do tego, że wszystko się uda.

Po czasie stwierdziłam, że choć faktycznie boeuf bourguignon oceniany jest jako trudny, to jest chyba po prostu czasochłonny. Nie ma się więc czego bać.

A skąd ten pomysł? Jakiś czas temu dostałam książkę Julii Child "Gotuj z Julią", ale ciężko było mi się na cokolwiek zdecydować. Motywacją była książka Pauliny Wnuk "Kuchnia filmowa", w której jest właśnie przepis na to danie. Znalazło się ono w filmie "Julie & Julia". I tak zbierając różne przepisy stworzyłam dość przystępną wersję, która być może zachęci Was do przygotowania wołowiny właśnie w ten sposób.
 

Składniki (porcja dla czterech osób, które chcą się najeść):

1 kg wołowiny
100 g boczku wędzonego
2 marchewki
1 cebula 
2 ząbki czosnku
15 małych pieczarek
2 szklanki bulionu wołowego
2,5 szklanki czerwonego wina (np zinfandel lub chianti)
łyżka przecieru pomidorowego 
2 liście laurowe
świeży tymianek
2 łyżeczki pieprzu 
sól

dodatkowo: mąka, masło, oliwa

Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni.

Wołowinę myjemy, wycinamy błonki, kroimy w grubą kostkę (około 5 cm), suszymy każdy kawałek ręcznikiem papierowym, a następnie obtaczamy z każdej strony w mące. Z boczku należy odkroić skórę, ale nie wyrzucamy jej, ponieważ później nam się przyda. Boczek kroimy w drobną kostkę. 
Na patelnie wylewamy oliwę, wrzucamy boczek, a gdy tłuszcz się wytopi zdejmujemy skwarki i nakładamy pokrojoną wołowinę. Mięso obsmażamy ze wszystkich stron, następnie zdejmujemy je i przekładamy do naczynia żaroodpornego razem z boczkiem oraz odciętą wcześniej skórą.
Marchewkę kroimy w krążki, a cebulę w piórka i wrzucamy warzywa na pozostały na patelni tłuszcz. Obsmażamy warzywa przez moment i przekładamy je do naczynia żaroodpornego.
Wkładamy naczynie bez przykrycia do nagrzanego piekarnika na pięć minut. Po tym czasie wyjmujemy je, dodajemy liście laurowe, przecier, rozgniecione ząbki czosnku oraz kilka gałązek świeżego tymianku. Wszystko zalewamy bulionem i winem, dodajemy pieprz i sól, mieszamy. Przykrywamy naczynie i pieczemy przez 1,5 h.
Na tłuszczu obsmażamy w całości pieczarki. Dodajemy je do mięsa i pieczemy jeszcze 30 minut. 

Po tym czasie, jeśli sos nie jest gęsty, przecedzamy danie i sam płyn zagotowujemy w garnuszku. Rozcieramy łyżkę masła z 1,5 łyżki mąki, dolewamy do tego odrobinę ciepłego sosu, mieszamy i dodajemy do płynu znajdującego się w garnuszku.

Dekorujemy świeżym tymiankiem.

Smacznego!


sobota, 4 stycznia 2014

MINIPIZZE

Po nocy podczas której prawdopodobnie cały świat spożywał hektolitry alkoholu (w tym i ja) potrzebowałam całego dnia... no dobra, dwóch dni na regenerację. W czwartek około czternastej stanęłam w kuchni, a jedyne co mogło wyciągnąć mnie z łóżka to po prostu potężny głód. 

Minipizze to pomysł spontaniczny. Z podanego w przepisie ciasta wyszło 6 sztuk, a z resztek wycięłam 3 malutkie serduszka. Wybieranie różnych form to dobry pomysł dla rodziców, którzy chcą zaangażować dzieci do pomocy. A skoro już nie liczyłam na danie godne wygranej w Master Chef, zamiast sosu pomidorowego, przygotowałam w miseczce ketchup przyprawiony tymiankiem i oregano. Dodatki zależą natomiast od was samych. Co kto lubi - smacznego!




Składniki na około 6 sztuk:

350 g mąki
150 ml wody
2,5 łyżeczki drożdży instant
pół łyżeczki cukru
pół łyżeczki soli
2 łyżki oliwy z oliwek

Wszystkie składniki mieszamy, a następnie wyrabiamy ciasto przez około 10 minut, aż powstanie gładkie i elastyczne ciasto. Odstawiamy na 30-40 minut w ciepłe miejsce. Po tym czasie rozwałkowujemy ciasto i wycinamy dowolne kształty. Każdy placek smarujemy najpierw przygotowanym sosem, a następnie nakładamy wybrane przez nas dodatki. Pieczemy przez około 10 minut w piekarniku nagrzanym do 220 stopni.