menu

środa, 21 sierpnia 2013

CHŁODNIK


Ostatnio ciągle podróżujemy. Ania wróciła z Chorwacji, ja z Niemiec. W końcu spotkałyśmy się razem, najpierw w kuchni przy chłodniku, potem w ulubionej kawiarni na kawie, ciastku i lampce wina. Uwielbiam podróżować, jeździć, zwiedzać, a przede wszystkim poznawać. Nie ma nic lepszego, niż podróż z przyjaciółmi- jutro wsiadamy w pociąg i jedziemy ku nowej przygodzie!

Po powrocie z Niemiec byłam przejedzona. Potrzebowałam czegoś lekkiego. Chłodnik okazał się strzałem w dziesiątkę.  

Składniki:

dwa świeże ogórki
pęczek rzodkiewki
jedna mała cebula 
pęczek koperku 
opakowanie jogurtu greckiego (440g) 
kilka łyżek kefiru 
sól i pieprz 
łyżka oliwy

Na tarce o dużych oczkach ścieramy ogórek i rzodkiewki. Cebulę i koperek drobno siekamy. Warzywa i zioła mieszamy z jogurtem, a gęstość kontrolujemy ilością kefiru. Zostawiamy mniej więcej na kwadrans w lodówce, aż się "przegryzie". Na końcu, kiedy sól i pieprz już się wymieszają w jogurcie, dodajemy oliwę. 

DOBAR TEK!


Mój drugi wyjazd do Chorwacji dobiegł końca. Starałam się obserwować nawyki żywieniowe Chorwatów i ich kulturę. Dla mnie to magiczne miejsce - każdy, kto tam był wie jak jest pięknie. Przez osiem dni mieszkaliśmy w miejscowości Orebić, gdzie urlop spędzało mnóstwo Polaków. Chorwaci uczą się niektórych polskich zwrotów, ale tak naprawdę mówiąc po polsku można się porozumieć bez większych problemów.

Chorwacja jest krajem o bardzo złożonej historii przez co nie dziwi fakt, że kuchnia jest efektem wielu różnych wpływów. Środkowa i wschodnia część przepełniona jest solidną i ostrą kuchnią węgierską, Istria i Dalmacja ma więcej wspólnego z owocami morza i makaronami - specjały związane z kuchnią włoską. Na wschodzie można zauważyć wpływy tureckie.

Wszystkie te obszary łączy obfitość świeżych produktów. Od czasu uzyskania niepodległości przez Chorwację w 1991 roku kładziony jest nacisk na lepszą jakość produkcji tradycyjnej z uwagi na turystykę.
Jadąc po tamtejszych drogach w wielu miejscach można zobaczyć małe stoiska z owocami i warzywami. Świeże i suszone figi, arbuzy, winogrona były wszędzie. Do tego prawie wszędzie można dostać alkohol domowej roboty. Najbardziej popularna jest chyba rakija, która przypomina brandy. Generalnie co krok można kupić świeże lokalne produkty. Chorwacja kładzie nacisk na swoje naturalne atuty, które na mnie zrobiły ogromne wrażenie.


W Chorwacji popularne są owoce morza i dania rybne. Zawsze mnie to przerażało, ale w takim miejscu aż grzech nie spróbować. Wybraliśmy się do restauracji w Dubrowniku, gdzie jedliśmy między innymi ostrygi, krewetki, risotto z owocami morza czy zupę rybną.


W drodze powrotnej byliśmy umówieni na degustację win. Do tego podano nam wiśnie w alkoholu i suszone figi. Chorwacja nie jest krajem, który od razu kojarzy nam się z wysokiej jakości winami, jednak ich renoma z roku na rok rośnie.

sobota, 17 sierpnia 2013

JOGURTOWO - OWOCOWE POPSICLE


Czas na letnie ochłodzenie. Lody z malinami są przepyszne, ale możecie użyć innych czerwonych owoców, na przykład truskawek czy wiśni. Jeśli nie macie foremek do lodów możecie je zastąpić szklankami, a zamiast patyczków wykorzystać łyżeczki. Nie ma na co czekać, bierzcie się do roboty :)

Przepis lekko zmodyfikowany pochodzi z gazety KUKBUK.

Składniki na 6 porcji:

180 ml jogurtu naturalnego, najlepiej greckiego
4-6 łyżek jasnego miodu
200 g malin

Jogurt miksujemy z dwoma łyżkami miodu. Owoce mieszamy z pozostałą częścią miodu i miksujemy. Próbujemy owoców i w razie potrzeby dodajemy więcej miodu. 

Masę jogurtową dzielimy na dwie części. Jedną z nich mieszamy z połową malin. W ten sposób powstają nam trzy warstwy: jogurtowa, owocowo - jogurtowa i owocowa. Wylewamy pierwszą warstwę do pojemniczka na popsicle i mrozimy przez około pół godziny. Następnie wylewamy kolejną warstwę, mrozimy, wylewamy, mrozimy itd. - liczba warstw zależy od upodobań. Po wylaniu ostatniej warstwy wtykamy do lodów patyczki i mrozimy całość przez noc (a minimum 4 godziny). 

Smacznego!

piątek, 2 sierpnia 2013

WARSZTATY DROŻDŻOWE I PRZEPIS NA CHAŁKĘ

Gdy jechałam autobusem na ulicę Gotarda byłam podekscytowana, ale też lekko zestresowana. Zastanawiałam się kogo tam spotkam, byłam bardzo ciekawa, co będziemy piec, czego nowego się nauczę. Intrygowała mnie też sama Liska. Dla mnie to autorytet, czerpię dużo inspiracji z jej bloga, książki czy nawet profilu na facebooku. Pamiętam, że byłam bardzo szczęśliwa, kiedy już ją zobaczyłam i nie mogłam uwierzyć, że tam jestem. Eliza jest bardzo ciepłą i otwartą osobą, a przynajmniej ja ją tak odbieram. Wprowadzała bardzo luźną atmosferę, było naprawdę wesoło, dzięki temu wszyscy szybko się zintegrowali. Po powrocie zapisałam się na kolejne warsztaty - już na koniec sierpnia kuchnia indyjska.

Warsztaty to duży krok naprzód. Poza jednym przepisem wszystkie pozostałe były dla mnie nowe. Wyszło na to, że w trzy godziny można upiec mnóstwo rzeczy, a podstawowe ciasto na chleb okazało się uniwersalne i znalazło wiele zastosowań.


Z powodu braku dostępu do internetu w ciągu ostatnich jedenastu dni nie mogłam dodać wcześniej relacji z warsztatów, nie miałam też możliwości by cokolwiek upiec. Bardzo tęskniłam za własną kuchnią. Wczoraj przygotowałyśmy chałkę. Zdecydowanie wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.


Przepis pochodzi z książki Elizy Mórawskiej "Słodkie". Z podanych składników można zrobić dwie chałki.

Składniki:

30 g świeżych drożdży
400 ml ciepłej wody
90 g cukru
1 łyżeczka soli
850 g + 150 g mąki pszennej
3 jajka, lekko roztrzepane
100 g masła roztopionego w garnuszku i ostudzonego
olej roślinny do spryskania
do posmarowania: 1 jajko + 1 łyżeczka wody
do posypania: mak lub sezam

Temperatura piekarnika: 180 stopni

Drożdże włożyć do miski, zalać ciepłą wodą, wymieszać. Kiedy się rozpuszczą, dodać 850 g mąki, cukier i sól. Cały czas mieszając, dodawać następnie jajka i masło. Dobrze wyrobić ciasto i powoli dosypywać kolejne 150 g mąki - czasem należy dać jej mniej, innym razem więcej. Wszystko zależy od tego jakiej konsystencji jest ciasto - powinno być dość luźne i elastyczne, ale niezbyt klejące. Nie może też być zbite.

Kiedy ciasto zacznie odstawać od ścianek miski, wyjąć je na blat i wyrabiać kolejne 5-10 minut. Uformować kulę, lekko spryskać olejem (ja wylałam sobie na dłonie odrobinę oleju i wysmarowałam ciasto) i włożyć do miski na 2 godziny. W tym czasie ciasto należy 2 razy odgazować, wbijając w nie pięść. Po wyrośnięciu ciasto podzielić na dwie części. Każdą z nich podzielić na 3 części, uformować wałki i zapleść z nich warkocze (ważne, ale warkocz był ciasny).

Przełożyć je na blachy wysmarowane oliwą, przykryć folią i odstawić do wyrośnięcia na 30-40 minut. Kiedy wyrosną posmarować jajkiem wymieszanym z wodą. Można posypać makiem lub sezamem.

Wstawić chałki do nagrzanego piekarnika i piec około 30-40 minut. W miarę potrzeby przykryć podczas pieczenia folią aluminiową. Ostudzić na kratce kuchennej.

Uwagi:

Tutaj możecie zobaczyć, jak zaplatać chałkę, jeśli podzielicie ją na więcej części. Ważne jest też by warkocz na początku był dobrze zlepiony, a gdy skończymy zaplatanie końcówkę należy schować delikatnie pod spód chałki.

Smacznego!