Niektórzy z Was mogą być zaskoczeni. Zazwyczaj piszemy o deserach, ciastkach, ciastach itd, a tu nagle włosy. Przygotowywałyśmy się do tego od miesiąca. Najpierw sam pomysł ścięcia, potem znalezienie fundacji, a na samym końcu zdjęcia. Chcemy pokazać Wam, że nawet ścinając włosy można komuś pomóc. Tu nie chodzi o chwalenie się, czy robienie z siebie bohatera- tu chodzi o samą ideę, cel. Chcemy inspirować innych do działania. People help the people :)
W ostatni wieczór z długimi włosami, usiadłam z mamą i wspominałyśmy moje fryzury z dzieciństwa. Będąc w przedszkolu, bardzo chciałam mieć loki. Byłam tak zdeterminowana, że zakładałam na noc wałki. Opracowałam nawet specjalną technikę spania. Na lokach się nie skończyło. Potem wymyślałam różne fryzury przy użyciu wszystkich gumek i spinek. Najczęściej na głowie miałam po kilkanaście kitek, a każda w inną stronę. Pewnego dnia stwierdziłam, że nie chcę mieć grzywki i obcięłam ją (całą!). Innym razem, usiadłam na kocu w pokoju i skróciłam włosy. Oczywiście po każdym takim wydarzeniu, mama zabierała mnie do fryzjera, bo włosy wymagały ponownego podcięcia. Z natury lubię eksperymenty, dlatego postanowiłam, że po maturze zmienię fryzurę. Aby dobrze udokumentować i uwiecznić moje dłuugie włosy, zrobiłyśmy pamiątkowe zdjęcia.
Ania podsunęła mi pomysł przekazania obciętych włosów do fundacji Rak'n'roll. Z nich zostanie wykonania peruka dla kobiety chorej na nowotwór. Obecnie NFZ częściowo refunduje peruki wykonane z naturalnych włosów. Szczegóły tej akcji znajdziecie tutaj.
Minimalna długość obciętych włosów to 25cm. Włosy należy obciąć zgodnie z instrukcją zamieszczoną na stronie (co nie jest ani trochę trudne), lub można wybrać się do salonu fryzjerskiego (spis salonów biorących udział w akcji również podany jest na stronie).
Do tej pory nie mogę przestać dotykać moich włosów. Są tak krótkie, ale czuję się w nich bardzo dobrze. Jutro pakuję warkocze do koperty i wysyłam do fundacji. Mam nadzieję, że ktoś będzie się z nich cieszył.